Praca zdalna to temat kilku ostatnich spotkań na żywo z Wami. Ten #PmCatchup wyjątkowo spodobał się odbiorcom. Może dlatego, że odbył się zaraz po Wielkanocy w czasach pandemii, może dlatego, że było praktycznie, ale i śmiesznie i z dystansem? Sprawdź sam:)
Często słyszę, że dużo pracuję i nie mam zamiaru temu zaprzeczać. Lubię robić to, co moim zdaniem ma sens i daje wymierne korzyści. Zawsze byłam pracowita: w szkole – jako uczennica, na uczelni – jako studentka i w korporacji – jako pracownik zatrudniony na etacie. Mogłam pracować długo i intensywnie. Efekty sprawiały mi frajdę. Ale nigdy wcześniej nie pracowałam tak dużo i z takim entuzjazmem odkąd mam swoją firmę (będzie już ponad 2 lata oficjalnie!).
Mimo pędu do rozwoju własnych produktów i zwiększania zysków w firmie, mnie też zdarzają się dni kiedy mi się nie chce. Oj, tak. Bywa, że wstaję rano i wiem, że zarządzanie firmą to ostatnia rzecz, której mi się dzisiaj chce.
Co wtedy robię? Poznaj moje triki. Uwaga! Poniższe wskazówki nie są jakoś szczególnie potwierdzone naukowo. Niektóre z nich to powszechnie znane praktyki efektywnych osób. Inne to moje osobiste sposoby.
Tutaj obejrzysz nagranie ze wspomnianego #PmCatchUp
Tutaj możesz zapoznać się z wersją opisową.
Praca zdalna: jak się motywuję?
- Motywujący cytat przy biurku – są takie hasła, które bardzo na mnie działają. Na przykład ostatnio zasłyszane: “Każdy jest inny! Nie ma jednego narzędzia, które może pomóc każdemu”. Stwierdzenie prawdziwe życiowo, ale i w projektach fantastycznie się sprawdza. Leży sobie na biurku i przynosi mi inspirację każdego dnia.
- Udaję, że mi się chce! Sama przed sobą. Staję przed lustrem, uśmiecham się, mrugam okiem i mówię: No chce Ci się przecież Maleńka. Lubisz to! Dasz radę!
- Czytam wiadomości i komentarze od mojej społeczności. Na przykład te, że #PmCatchUp pomaga. Od razu rano chce się odpalać kamerkę.
- Czytam swoje poprzednie posty, plany i założenia: dlaczego codziennie robię #PmCatchUp. Po co to jest? Przypominam sobie jaki miałam cel.
- Nie daję obietnic w stylu: „Będzie na pewno, choćby się paliło, waliło…” Do obietnic podchodzę z pokorą: „Tak długo jak będę miała siły, jak Wy tu będziecie, będą #PmCatchUp’ y. Robię więc, bo chcę i dam radę, a nie dlatego, że muszę. Zupełnie inne źródło motywacji.
- Włączam ulubioną piosenkę, tańczę, śpiewam, krzyczę 😀 Tak, tak – to ostatnie szczególnie zdarza mi się podczas samotnej jazdy autem, a więc niekoniecznie przy pracy zdalnej.
- Czytam rekomendacje na linkedin, dobre opinie, które wystawili mi klienci.
- Porównuję się do samej siebie z przeszłości. Gdzie byłam? O czym marzyłam? 5, 10 lat temu. Gdzie jestem teraz?
- Wyobrażam sobie te 500 osób, które codziennie do godz. 10 rano ma obejrzany #PmCatchUp. Robią sobie kawę, siadają i sprawdzają co słychać u Ani Jaszczołt.
- Robię przemeblowanie w biurze, przestawiam biurko, układam książki. Zmieniam coś, ale i porządkuję przestrzeń wokół siebie – to szczególnie ważny czynnik gdy mówimy o pracy zdalnej.
- Ubieram się, wychodzę z domu i wchodzę (najlepiej innym wejściem). Tutaj główny celem jest nie pozostać w piżamie i mieć uczucie, że przyszło się do pracy.
- Robię listę rzeczy do zrobienia dzień przed i nadaję priorytety. Oddzielam co pilne, a co ważne. Gdy tworzysz listy o zrobienia tego samego dnia, jesteś już na przegranej pozycji. Często nie zdążysz listy zrobić – zdążą Cię pochłonąć maile i zadania z danego dnia.Temat pilności i ważności omawiałam na blogu tutaj.
- W pierwszą godzinę pracy załatwiam najmniej przyjemne zadanie. Wolę uporać się z nim w pierwszej kolejności, potem dzień będzie o wiele przyjemniejszy. A resztę zadań będę wykonywać z lekkością.
- Czasem zaczynam też od krótkich zadań (do 3 minut trwania na zadanie) – przeznaczam godzinę na nie i wykonuję ich jak najwięcej.
- Obiecuję sobie nagrodę po 50 min pracy. 50 min na deep work, potem: kawa, spacer, filmik, tel do przyjaciela.
- Przytulam się dużo do bliskich z rana, wojna na poduszki, wygłupianie – przypominają mi co jest właściwie najważniejsze.
- Ćwiczę! Nawet kilka skłonów potrafi dopompować tlenu, dodać energii i od razu odmienić rzeczywistość.
- Jeśli naprawdę, totalnie mi się nie chce, ustalam że dziś nic nie zrobię i tyle! I nie robię, nie zmuszam się. (O ile nie mam akurat szkolenia lub konsultacji z klientem – tego nie da się tak po prostu przełożyć…)
- Wizualizuję sobie mój cel. Tutaj przykład – chyba bardziej śmiałe marzenie, niż cel. Zobacz sam: “Ania pracuje 5 godzin dziennie od poniedziałku do czwartku. Robi #PmCatchUp z Nowej Zelandii, a następnie z Australii. Występuje na konferencji w Dolinie Krzemowej itd. Stać ją by wszędzie zabrać ze sobą rodzinę”. Otwieram oczy i od razu mi się chce:) Tym bardziej, że 10 lat temu chciałam pracować na swoim, współpracować z międzynarodowymi korporacjami, mieć elastyczny czas pracy, współpracować z uczelnią, być mamą, mieć dom pod Warszawą. Wszystko się ziściło!
- Zabieram się za jeden mały kroczek żaby do zjedzenia. Wykonuje zadanie w projekcie, który odkładam od miesięcy. Gdy mam postępy w czymś takim, od razu czuję się lepiej.
- Przeglądam kalendarz na rok – co ma się dziać w firmie, jakie projekty, jakie szkolenia.
- Czytam wizję i misję swojej firmy i mojego #PmGang.
- Uczę się angielskiego, robię zadanie, rozwiązuję krzyżówkę, robię test na egzamin PMP, łamigłówkę – coś na rozruszanie myślenia, niekoniecznie związane z pracą.
- Wypracowuję rutynę, żeby się w nią wdrożyć, gdy mi się nie chce, np.: zaraz po śniadaniu jest #PmCatchUp, a w trakcie #PmCatchUp jest kawa.
- Ubieram się jak do pracy. A po skończeniu pracy wskakuję w dres. Makijaż, koszula – to naprawdę działa! Kolejne wskazówka głównie dla pracujących zdalnie.
- Zabieram się za pracę od rana, nie odkładam na później. Nie ma nic gorszego niż zacząć pracę o 11, bo wcześniej się nie chciało. Po pierwsze do godziny 11 odpoczywasz z myślą, że praca i tak na Ciebie czeka. Po drugie gdy zaczniesz o 11, będzie jeszcze ciężej i trudniej zdążyć ze wszystkim co zaplanowałeś. Praca zdalna potrafi ciążyć cały dzień!
- Wyciszam telefon. Rozmowy telefoniczne odbywam po południu. Również te służbowe.
- Nie mam powiadomień z żadnej aplikacji. Wszystkie są wyłączone.
- Nie mam otwartej skrzynki – czytam maila raz, dwa razy dziennie. Gdy brak mi motywacji do pracy, nie zaczynam od czytania maili. To generuje zbyt duże ryzyko “popłynięcia” z mailami i odejścia od zaplanowanej na dany dzień strategii.
- Nie rozmawiam w sprawach prywatnych – przez telefon, na czacie, w mailach, nieważne gdzie. Po prostu nie robię tego w trakcie pracy. Praca zdalna szczególnie pozwala na takie rozluźnienie w temacie. Przy naszej konsekwencji cierpią znajomi i jednocześnie znacznie mniej cierpimy my.
- Słucham muzyki epickiej (walecznej) albo mantry.
- Wchodzę na linkedin – sprawdzam co słychać u konkurencji. Nutka zazdrości, bądź przekonania, że inni idą do przodu, motywuje mnie, by iść dalej.
- Poprzedni wieczór – bez wina! Wyspać nie zawsze się da, ale bez lampki wina można się obyć. Jedna lampka potrafi sprawić, że poranek staje się naprawdę ciężki. Praca zdalna nie oznacza, że masz dzień wolny: możesz wstać później i w gorszej formie.
Pracujesz zdalnie? Podziel się swoimi trikami.
Jakie są Twoje sposoby na motywowanie się z samego rana? Szczególnie w pracy zdalnej?
PS. Te wskazówki zostały zarejestrowane również przez naszą graficzkę na dwóch stronach notatki wizualnej. Otrzymują za darmo osoby zapisane do naszego newslettera. Zapisz się i Ty!
Pingback: Praca zdalna: jakich narzędzi IT warto używać? - Zarządzam Projektami